Bernardyny w piwnicy
Bernardyny zostały zabrane przez policję z piwnicy domu. Psy, które były braćmi, były tam przetrzymywane. Pomieszczenie nie miało okien, a na ziemi walały się psujące resztki mięsa. Zabrane z tego miejsca od właścicielki, która twierdziła, że się nimi dobrze opiekowała, były bojaźliwe i wychudzone.
Oba psy zostały przywiezione do lecznicy. Do tej pory nawet nie mogłam nigdy sobie wyobrazić, że dwa tak potężnej rasy osobniki mogą być tak chude. Jeden z nich miał około 50 kg, drugi około 30. Przez brudne futro było widać żebra. Kiedy dostały miskę jadły tak jakby od dawna nic nie miały w pysku. Obaliło to tłumaczenie właścicielki, która twierdziła, że psy po prostu nie chcą jeść od pewnego czasu i stanowiło powód do oskarżenia jej przed sądem.
Po kilku kąpielach futro odzyskało naturalny wygląd.
Niedługo potem znaleźli się też ludzie, którzy pokochali dwa dorosłe osobniki. Wprawdzie zamieszkały w osobnych domach, ale czasem się spotykały na spacerze.
Zastanawia mnie tylko jedno: czy można wytłumaczyć jakoś irracjonalne zachowanie byłej ich, na szczęście, właścicielki?
Na szczęścia ta historia i następna o kotce zakończyła się dobrze.
Połamana łapka
W tym przypadku można wytłumaczyć właściciela, który był chory psychicznie i nie mógł odpowiadać za swoje czyny. Mimo wszystko scenariusz tutaj przedstawiony nie jest wyjątkiem na świecie i zazwyczaj dotyczy zdrowych osób na ciele i umyśle.
Była to historia o kotce z czarnymi znaczeniami i jasno-niebieskimi oczami. Żona człowieka, który jej to zrobił zawiadomiła władze, które wzięły kotkę do kliniki weterynaryjnej. Została ona rzucona na ścianę z ogromna siłą , w wyniku czego kość w tylnej łapie została całkowicie potrzaskana. U zwierzaka owy uraz powodował niesamowity ból. Zostały jej podane bardzo mocne środki przeciwbólowe, a następnie kotka została przewieziona do szpitala weterynaryjnego. Zdjęcie urazu była straszne: kość normalnie prosta i gładka została roztrzaskana na kilka kawałków oddalonych od siebie o kilka milimetrów. Rozpoczęła się operacja, mająca na celu uratowanie łapy.
Operacja się udała, a kotka, jeszcze kulejąca, trafiła do tymczasowego domu.
Oba te przykłady pochodzą z dalekiego USA i niektórzy mogą kiwnąć ręką z miną, która mówi: nas to nie dotyczy. Naprawdę?
Łopatą, kijem czy kopnąć?
Oto przykład z Środy Wielkopolskiej, odległej od miejsca w którym mieszkam o 10 kilometrów. Koleżanka ma kota, nawet kilka. Koty znajdują się najczęściej w domu, ale są także wypuszczane na zewnątrz. Urodziły się one w domu, potrafią korzystać z kuwety. Ostatnio, kiedy wrócił do domu jej kot, był poobijany i ogólnie można powiedzieć, że lekko przetrącony. Nie był to pierwszy raz. Pewien czas wcześniej jej kotka wróciła do domu z obitym pyskiem, przez co nie mogła oddychać. Wszystko wskazywało na to, że ktoś zwierzę potraktował łopatą. Sytuacja jak widać powtarza się, a ktoś udomowione zwierzę katuje czy to z zabawy czy to z nienawiści. Warto wspomnieć, że nie była to pierwsza tego rodzaju sytuacja.
A teraz mam pytanie dla tych "mądrych", którzy szczują zwierzęta, głodzą, maltretują: czym was potraktować = kijem? łopatą? A może kopnąć w szanowne cztery litery, aby rozum powrócił?
2 komentarze:
aż mnie ciary przeszły....
dużo sie podobnych sytuacji słysze, jednak zawsze są one nie do wyobrażenia.
:(
Jejku...Ale to smutne... :( Nie wiem jak ludzie mogą robić coś takiego...
Prześlij komentarz