Trudno nie zauważyć, ze temat dotyczący klonowania jest rozległy. O wiele trudniej jest znaleźć konkretne informacje na ten temat, ale dotyczące kotów. I co ważniejsze informacje sprawdzone. Więc zamiast oglądać kolejną transmisję z posiedzeń naszego cyrku (co oczywiście robimy, bo mamy dość głośniejszych niż program, wielogodzinnych reklam), naśmiewania się z Kaczora i jego kota (swoją drogą ani jeden, ani drugi na taką drwinę nie zasługują) poszukajmy informacji o klonach, ale nie byle jakich - miauczących.
Mi się udało kilka informacji zdobyć ze źródła jakim jest Internet, ten polski. Jest to dopiero wierzchołek góry lodowej, ale być może zachęci to do głębszych poszukiwań. Zacznijmy jednak od początku i pewnego eksperymentu...
Pierwszym sklonowanym zwierzęciem domowym nie jest pies (swoją drogą spowodowane jest to specyficznym momentem, kiedy zaczyna dojrzewać komórka jajowa), ale kot. 22 grudnia 2001 roku przyszła na świat CC. Urodziła się w College of Veterinary Medicine w Texas A&M University. Jej imię tłumaczyć można jako Copy Cat (kopia kota) lub Carbon Copy (kalka kopii/egzemplarzu). Dawcą komórki jajowej, a co za tym idzie DNA mitochondrialnego była pręgowana kotka, natomiast materiał genetyczny warunkujący rozwój i wygląd pochodzi od krótkowłosej, trójbarwnej kotki o imieniu Raibow (tęcza). Klonowanie odbyło się tą samą metodą, co klonowanie owcy Dolly. Kotka jest jedynym ocalałym organizmem z 87 embrionów (klonowanie odznacza się małą wydajnością). Ale CC jest inna niż Rainbow - jest to spowodowane losowym u kotów aktywacją genów, które odpowiadają za kolor sierści.
Wielu ludzi czasem się zastanawia jakby wyglądał świat bez nas. Czy udałoby się ocalić te wszystkie inne gatunki, które bezpośrednio lub pośrednio są właśnie przez nas zagrożone wyginięciem lub już znikły z powierzchni globu. Nadzieją dla ludzi na poprawienie tej sytuacji stało się klonowanie. W 2005 roku na świat przyszły pierwsze dzikie zwierzęta, których oboje rodzice to klony. Były to kociaki kotów nubijskich (Felis lybica). Pierwszy sklonowany kot z tego gatunku został sklonowany w 2003 roku (przyszedł na świat 6 sierpnia 2003) w Centrum Badania Gatunków Zagrożonych Audubon w Nowym Orleanie. Był to kocur, który jest właśnie ojcem ośmiu kociaków. Pierwsza piątka urodziła się 26 lipca, matką jest samica Magde. Kolejne trzy przyszły na świat 2 sierpnia, urodziła je samica Caty. Obie kocice, Madge i Caty są klonami innej samicy Nancy. Kolejnym celem jest sprawdzenie czy młode mogą zamieszkać na wolności.
W całej tej sytuacji nie zapominajmy tylko, że 8 młodych kotów to kropla w oceanie potrzeb. Przede wszystkim zagrożone gatunki, aby przetrwać muszą mieć do dyspozycji różnorodność genetyczną, którą gwarantuje duża populacja i miejsce, w którym mogą spokojnie żyć, a które są nadal niszczone przez ludzi.
Dla ludzi...
Klonowanie to nie tylko możliwość "ożywienia" zmarłego czwaronożnego przyjaciela czy nadzieja na ocalenie jakiegoś gatunku. Jest to też możliwość zbadania jak zachowują się geny, a co za tym idzie poznanie mechanizmów ich działania, mechanizmów działania wielu chorób na podłożu genetycznym i poznanie sposobu na ich wyleczenie. Właśnie taki cel przyświecał koreańskim naukowcom, kiedy w 2008 roku rozeszła się wieść, że urodziły się dwa klony o niezwykłej zdolności - świecenia w promieniowaniu UV. Bohaterami są dwa koty rasy turecka angora, które narodziły się przez cesarskie cięcie. Jak to się stało? Z "oryginału" poprano komórki skóry wprowadzono gen RFP, warunkujący świecenie, a następnie materiał genetyczny wprowadzono do komórki jajowej, a tą następnie do ciała zastępczej matki.
Tyle co ma kot do człowieka i jego chorób genetycznych? Aż 250 chorób występujących u człowieka o charakterze genetycznym występuje też u kotów. A to może doprowadzić w przyszłości dla polepszenia warunków życia chorych. Właśnie takie argumenty powodują, że trudno jest określić, czy ten niewątpliwy kaprys ludzkości, jakim jest klonowanie, jest dobry czy zły.
Klonowanie rodzi pytania: czy klony będą miały ten sam charakter jak pierwowzory? Czy będą takie same? Czy będą miały to coś, za które właściciel kochał swojego czworonoga? CC dała nam lekcje, że nie zawsze odpowiedź jest twierdząca. Stało się tak jak w słowach, które ktoś kiedyś dał pół-żartem, pół-serio. Słowa dotyczyły jednego z największych zbrodniarzy w historii ludzkości, Adolfa Hitlera i jego potencjalnego klona. Ten klon nie musiałby być z zachowania identyczny jak jego pierwowzór. Nie musiałby też rozpętać kolejnej wojny, ani zostać politykiem. A wszystko przez środowisko, które kształtuje charakter, osobowość, zachowanie... Jest jeszcze jeden aspekt całej spawy - etyczny. Czy zygotę można traktować jak organizm? Co z ludźmi? Czy naprawdę powinniśmy ingerować w narodziny wszelakich stworzeń? Czy nie stanie się to wszystkim tylko opłacalnym biznesem, dzięki któremu zamówimy sobie "idealny" organizm, "idealne" dziecko?
Jednak pamiętajmy przede wszystkim o jednym: nie ważne czy jest to klon, czy jedyny w swoim rodzaju organizm - kochajmy za to jacy są, a nie czym są, i ludzi, i zwierzęta.


Jednak mimo, że w teorii wszystko wydaje się proste, współczesna historia klonowania organizmów zaczęła się całkiem niedawno...
Za pierwszego, sklonowanego ssaka uważa się owcę o imieniu Dolly. Urodziła się ona 5 lipca 1996 roku w Instytucie Roslin w Edynburgu, w Szkocji. Eksperyment został przeprowadzony przez naukowców Iana Wilmuta i Keitha Campbella wraz z zespołem. W ten sposób zostało ostatecznie udowodniona możliwość klonowania organizmu z jądra pochodzącego z dowolnej komórki ciała. W doświadczeniu z 277 przeprowadzonych fuzji powstało 29 zarodków, które wszczepiono matkom zastępczym (często po 2–3 na jedną). Ciąża przebiegała, w odróżnieniu od znanych przypadków klonowanych zwierząt, bez powikłań i w jej rezultacie na świat przyszła całkowicie zdrowa owca – Dolly. Całe swoje życie spędziła w Instytucie Roslin, gdzie nieustannie była obiektem uwagi mediów.W Instytucie została skojarzona z trykiem rasy Welsh Mountain o imieniu David, w wyniku czego przyszło na świat sześć jagniąt. W roku 2001 pięcioletnia wówczas Dolly zaczęła cierpieć z powodu zapalenia stawu w lewej tylnej nodze. Schorzenie to występuje u owiec, jednak zwykle nie pojawia się u zwierząt młodszych niż dziesięcioletnie. Dotyczy także raczej przednich nóg. Nie było jasne, czy tak wczesne wystąpienie zapalenia stawu u Dolly mogło być wynikiem klonowania. Zauważono jednak, że będąca w szczególnej uwadze mediów i gości Dolly cierpiała na nadwagę, co w połączeniu z nienaturalnym zwyczajem stawania na tylnych nogach podczas proszenia o smakołyki, mogło doprowadzić do wcześniejszego wystąpienia zapalenia w nietypowym miejscu. Także późniejsze badania różnych sklonowanych zwierząt dowiodły, że 77% z nich nie miało żadnych problemów ze zdrowiem. 14 lutego 2003 roku Dolly została uśpiona z powodu postępującej choroby płuc. Wywołało to spekulacje, że choroba była następstwem klonowania. Badania jednak tego nie potwierdziły, wykazując, że przyczyną była choroba występująca wśród owiec, z którymi Dolly miała styczność. Pojawiły się także opinie, że czynnikiem uwikłanym we wczesną śmierć Dolly mogło być przedwczesne starzenie. Miało to być spowodowane tym, że struktury chromosomalne związane z procesami starzenia i będące molekularnym indykatorem starzenia się, są krótsze niż spodziewane dla owcy w jej wieku. Jednak dalsze eksperymenty, także z innymi gatunkami, pokazała że przeważająca większość nie posiada żadnych anomalii tych struktur.